Bądź na bierząco - RSS

Crisis of credit

Listopad 30th, 2009 | 1 Komentarz | Kategoria: Bez kategorii

Miało być o czymś innym, ale nie mam siły dokończyć tamtego wpisu. Jako, że Bolanda jest wyspą spokojności wśród rozszalałych wód światowego kryzysu (podobno cały czas rośniemy), z zaciekawieniem przejrzałem ilustracje na temat źródeł krachu. Fajnie, z jajem i przystępnie. W szczególności spodobał mi się krótki film, w którym urzekła mnie prostota, spryt w pokazaniu w przystępny sposób rzeczy skomplikowanych (oczywiście w uproszczeniu), oraz miła dla oka animowana infografika. Oprócz warstwy treści, zainteresowała mnie również forma znaczy się.

Intryguje mnie natomiast cały czas jedna sprawa. Byłem ostatnio w Turcji na wakacjach. W meczecie spotkałem jednego Pana, który zaoferował (bez opłat) opowiedzenie o tym, co tam w tym meczecie się robi, o Koranie i różne takie. Opowiedział dość ciekawie i w płynnym amerykańskim angielskim. Skończyło się na prawie godzinnej rozmowie na temat finansów właśnie. Pan okazał się być „The Wall Street Guy” jak sam siebie określił, pochodzenia właśnie tureckiego. Po 20-paru latach postanowił wrócić w rodzinne strony. Nie przedłużając: stwierdził (było to 2 miesiące temu), że najgorsze może być jeszcze przed nami. Szczególnie, gdy zrezygnujemy z dolara jako głównej światowej waluty. Przewidywał zamieszki na ulicach USA w ciągu pół roku (jeśli się nie mylił, zostało nam jeszcze ze 4 miesiące). Hmmm… no nic, ratę trzeba spłacać, lepiej nie być sub, tylko prime.

Tagi: , ,

Prasa kłamie…

Listopad 24th, 2009 | Brak Komentarzy | Kategoria: a to Polska właśnie, technologia

Temat Chrome’a mnie interesuje. Z ciekawością rzuciłem okiem na tekst Marcina Chmielewskiego z Chip’a, który ukazał się na gazeta.pl. Rzuciłem okiem, bo nie chciało mi się czytać szczegółowej instrukcji dotyczącej tego, jak wykonać prostą czynność instalacji VirtualBoxa. Natomiast moją uwagę przykuł fragment:

„Najpierw kilka drobnych uwag – nie pochwalam pobierania czegokolwiek z torrentów. Jeśli jednak się zdecydujesz, musisz liczyć się z jednoczesnym pobraniem jakiegoś robaka lub wirusa.”

Hmm. Czemu obrazy Ubuntu najwygodnie i najszybciej ssać z torrentów właśnie? Różne rzeczy zdażyło mi się z pobierać przy pomocy torrentów. I jakoś nie trafił mnie grom ani żaden wirus… Czyżby w oczach autora torrent to „samo zło”? Bo ja to słyszałem, że w tym internecie to sami zboczeńcy i pedofile. Naprawdę, słyszałem w Radio. Może należałoby napisać precyzyjniej: jak się pobiera takie rzeczy jak system operacyjny z sieci (jakiekolwiek źródło by to nie było) warto sprawdzić np. MD5.

URL: http://technologie.gazeta.pl/technologie/1,82011,7285501,Jak_pobrac_i_zainstalowac_Google_Chrome_OS.html

Tagi: , ,

Chrome OS – rozczarowanie

Listopad 21st, 2009 | Brak Komentarzy | Kategoria: technologia

Zaczęło się całkiem przyjemnie: zgodnie z wytycznymi z techcruncha:

Cała operacja zajęła w sumie 12 minut. Faktycznie system startuje w jakieś 5-7 sekund.

chromium_os_login

Niestety na tym rzeczy ciekawe się kończą. Ładuje się szybko, ale potem działa potwornie wolno, to co miało być atutem (-> film) niestety okazuje się ściemą. W porównaniu z XP, uruchomionym na tej samej konfiguracji VirtualBoxa, różnica jest porażająca. A XP do jednak system operacyjny, a nie zajmująca 250 mb jego namiastka z shellem w postaci przeglądarki www.

I do meritum: może i genialny sandboxing, może równie wspaniała idea cloud computing’u. Ale to dla mnie na razie lekka lipa, a nie system operacyjny. Mogę sobie w Chrome otwierać kolejne zakładki, ustawić tapetę, której nie widzę, bo zasłania ją przeglądarka, która jest jedyną dostępną aplikacją. I której nie da się zamknąć. Ani zminimalizować.

Może na netbooku, dla osoby korzystającej jedynie z kalendarza, docs, poczty i www, znalazłoby to zastosowanie. Ale do „prawdziwej” pracy się imo na razie nie nadaje. Zgadzam się chyba w tej kwestii z Hazanem, który pisze, że: Jeśli potrzebujesz czegoś więcej – wybierasz inny system.

Liczyłem na więcej. Miałem nadzieję, że podłączę androidofon i staną się jakieś cuda. Że rozdzielczość 640×480 odeszła wraz z kartami VGA. Że to będzie system operacyjny, a nie przeglądarka, którą pewnie na upartego da się zainstalować na komputerze, który nie posiada systemu.

Chciałem wrzucić więcej screenów (tak naprawdę dwa: widok otwartej „strony głównej” systemu, czyli googla – sic) oraz menadżera zadań. Innych widoków raczej ciężko uświadczyć. Nie wrzucam, bo się toto zawiesiło. W gruncie rzeczy, żadna strata: stronę startową googla, każdy może zobaczyć u siebie.

Dla ciekawych: http://chrome.blogspot.com/2009/07/google-chrome-os-faq.html

Owszem, fajnie, że jest kod źródłowy. Fajnie, że będzie kolejna alternatywa. Ale wymaga to jeszcze sporo pracy. Do tego jest jeszcze za mało aplikacji, z których można by skorzystać przez web, aby taki system się sprawdził.

I z innej bajki: tak mi przyszło do głowy, że idealną metodą na phishing haseł do kont google byłoby wypuszczenie w torrenty obrazu systemu, który pierwsze co robi, to podany login i hasło wysyła do zainteresowanych. Ciekawe, ilu spryciarzy już na to wpadło.

Tagi: , ,

Względność

Listopad 16th, 2009 | Brak Komentarzy | Kategoria: technologia, użyteczność

Od kilku miesięcy jestem szczęśliwym użytkownikiem,  a od niedawna nawet fanem, telefonu HTC Magic. Ma kilka mankamentów i wad: synchronizacja z gmail mogłaby działać lepiej, nawigacja mogłaby banglać w trybie offlie. Ale generalnie to najsprytniejszy smartfon jaki mialem/którym bawiłem się.

Zmieniłem operatora: przeszedłem z orange do play’a. I przy tej okazji Pan Maciek zaoferował mi nowy telefon. Nie był mi zbytnio potrzebny, ale w myśl starej zasady, że jak dają, to brać – wziąłem.

  • Który mi Pan proponuje?
  • No ta Nokia jest ok, i ten LG i ten jeszcze…
  • Aha, ale który z tych za złotówkę jest najfajnieszy?
  • Weźmie Pan ten LG KU dziewięćset cośtam
  • Na pewno fajny? tak, tak i ma 5 mega pikseli i „wogóle”

Nie był mi potrzebny, więc nie wchodziłem w szczegóły. Po bodaj 2ch dniach wyciągnąłem ustrojstwo z pudełka. Na pierwszy rzut oka: całkiem ładny i nieduży. Myślę sobie, może zastąpię nim służbowego TyTnII. Ale po chwili: zaraz, zaraz: on nie ma gps. Po następnej: jakoś interfejs niby dotykowy, ale jakoś tak topornie. Zaraz, zaraz: on nie obsługuje wifi! To zdecydowanie nie zmieściło się w mojej definicji fajności. Generalnie usability telefonu na poziomie nokii 3310. Ale z dotykowym ekranem. Tia… apetyt rośnie w miarę jedzenia.

Najbardziej jednak, poza technicznymi aspektami poruszyła mnie inna kwestia: przyzwyczaiłem się dość szybko, do tego, że

  • telefon sam wie gdzie jest
  • telefon sobie ciągnie co trzeba z netu na bieżąco, albo i wysyła
  • jest dużo aplikacji, które można zainstalować jednym kliknięciem
  • które robią 3/4 rzeczy, które robię na komputerze

Trzymając toto w ręce miałem wrażenie, że mam komputer, ale bez dostępu do internetu… Niby komputer, ale jakiś taki bezużyteczny.

Względnie fajny telefon, natomiast po tym, gdy zaczęło się już używać czegoś, co z telefonem ma wspólną jedynie nazwę (a i to chyba nie – praktycznie wszyscy fachowcy mówią już o smartfonach a nie telefonach), po prostu przegrywa w każdej konkurencji. Co z tego, że ma 5mpx, gdy nie można na nim mieć na pulpicie widgetu twittera?

PS. Tak, wiem, że telefon służy do dzwonienia. Nie, nie jestem gadżeciażem. Tak, ucieszyła mnie informacja, że oprócz motoroli, LG wypuszcza telefon na androidzie. Fajnie, że będzie konkurencja.

Tagi: , , , ,

Wertykalizacja na przykładzie

Listopad 14th, 2009 | Brak Komentarzy | Kategoria: technologia

Od jakiegoś czasu mówi się o tym, że google owszem jest doskonałą wyszukiwarką, natomiast służy (lub służyć dopiero będzie) do dotarcia do portali/wyszukiwarek zajmujacych się konkretnym wycinkiem rzeczywistości. Pierwszy przykład: jest wprawdzie google job search w google base natomiast jednocześnie istnieje na przykład monster.com czy inna praca.pl lub kariera.pl.

Zjawisko wertykalizacji, specjalizacji postępuje, i postępować będzie.  Google nie jest w stanie mieć accounta od każdego tematu: od knajp, kin (choć serwis kinowy gugla jest imo bardzo dobry, niemniej chcąc przeczytać recenzję wchodzę na filmweb) i tym samym zapewnić w 100% aktualnych i do tego bardzo wyspecjalizowanych informacji (typu: w tej restauracji jadłem i było dobrze).

Fajnym serwisem trafiającym w niszę: na razie mazowiecką i od niedawna wielkopolską, ale za chwilę mam nadzieję ogólnopolską są zrobione dosłownie przed 2 tygodniami aptekidyzurne.pl. Info o nich pojawiło się niedawno na startups.pl. Dłuższa dyskusja miała miejsce na antywebie*.

Serwis do jednokrotnego użycia, natomiast zwykle w tym jednym, bardzo krytycznym momencie: musimy znaleźć aptekę, bo czegoś pilnie potrzebujemy, jest oczywiście środek nocy i nawet nie ma gdzie zadzwonić.

Wyszukiwarka aptek jest przykładem bardzo wyspecjalizowanego serwisu: nie liczyłbym na to, że google zawróci sobie głowę tymi kilkunastoma punktami / miasto na swoich mapach. Tu chłopakom się chciało pogrzebać w niespójnych danych i jeszcze je fajnie i całkiem użytecznie zaprezentować. Można sobie zobaczyć, gdzie mam najbliżej. Może za jakiś czas gdzie najtaniej albo najprzyjemniej, ale to zależy od rozwoju serwisu.

Rewolucji nie będzie: google zapewne hegemonem pozostanie, natomiast jest sporo miejsca na portale/szukaczki tematyczno-branżowe. Zawsze specyficzna będzie lepsza/wygodniejsza/bogatsza w dane od ogólnej.

* Swoją drogą warto zwrócić uwagę na fakt, jak mało ludzie czytają. Stało wyraźnie napisane, że szuka w Warszawie, a komentarze „A u mnie w Częstochowie nie znajduje…

PS. Jednocześnie chciałbym zdecydowanie odciąć się od słowa „vortal” którego brzmienie wzbudza u mnie raczej odruch wymiotny. Jakiś smutny twór, którego istnienie uzasadnione jest chyba tym, że „rzeczy nie nazwane nie istnieją”.

Tagi: , ,