Chrome OS – rozczarowanie
Zaczęło się całkiem przyjemnie: zgodnie z wytycznymi z techcruncha:
- pobrać chrome os z torrenta
- zaciągnąć pobrany obraz vmdk do virtualboxa jako nowy dysk twardy
- zalogować się loginem google
Cała operacja zajęła w sumie 12 minut. Faktycznie system startuje w jakieś 5-7 sekund.
Niestety na tym rzeczy ciekawe się kończą. Ładuje się szybko, ale potem działa potwornie wolno, to co miało być atutem (-> film) niestety okazuje się ściemą. W porównaniu z XP, uruchomionym na tej samej konfiguracji VirtualBoxa, różnica jest porażająca. A XP do jednak system operacyjny, a nie zajmująca 250 mb jego namiastka z shellem w postaci przeglądarki www.
I do meritum: może i genialny sandboxing, może równie wspaniała idea cloud computing’u. Ale to dla mnie na razie lekka lipa, a nie system operacyjny. Mogę sobie w Chrome otwierać kolejne zakładki, ustawić tapetę, której nie widzę, bo zasłania ją przeglądarka, która jest jedyną dostępną aplikacją. I której nie da się zamknąć. Ani zminimalizować.
Może na netbooku, dla osoby korzystającej jedynie z kalendarza, docs, poczty i www, znalazłoby to zastosowanie. Ale do „prawdziwej” pracy się imo na razie nie nadaje. Zgadzam się chyba w tej kwestii z Hazanem, który pisze, że: Jeśli potrzebujesz czegoś więcej – wybierasz inny system.
Liczyłem na więcej. Miałem nadzieję, że podłączę androidofon i staną się jakieś cuda. Że rozdzielczość 640×480 odeszła wraz z kartami VGA. Że to będzie system operacyjny, a nie przeglądarka, którą pewnie na upartego da się zainstalować na komputerze, który nie posiada systemu.
Chciałem wrzucić więcej screenów (tak naprawdę dwa: widok otwartej „strony głównej” systemu, czyli googla – sic) oraz menadżera zadań. Innych widoków raczej ciężko uświadczyć. Nie wrzucam, bo się toto zawiesiło. W gruncie rzeczy, żadna strata: stronę startową googla, każdy może zobaczyć u siebie.
Dla ciekawych: http://chrome.blogspot.com/2009/07/google-chrome-os-faq.html
Owszem, fajnie, że jest kod źródłowy. Fajnie, że będzie kolejna alternatywa. Ale wymaga to jeszcze sporo pracy. Do tego jest jeszcze za mało aplikacji, z których można by skorzystać przez web, aby taki system się sprawdził.
I z innej bajki: tak mi przyszło do głowy, że idealną metodą na phishing haseł do kont google byłoby wypuszczenie w torrenty obrazu systemu, który pierwsze co robi, to podany login i hasło wysyła do zainteresowanych. Ciekawe, ilu spryciarzy już na to wpadło.