Crisis of credit
Miało być o czymś innym, ale nie mam siły dokończyć tamtego wpisu. Jako, że Bolanda jest wyspą spokojności wśród rozszalałych wód światowego kryzysu (podobno cały czas rośniemy), z zaciekawieniem przejrzałem ilustracje na temat źródeł krachu. Fajnie, z jajem i przystępnie. W szczególności spodobał mi się krótki film, w którym urzekła mnie prostota, spryt w pokazaniu w przystępny sposób rzeczy skomplikowanych (oczywiście w uproszczeniu), oraz miła dla oka animowana infografika. Oprócz warstwy treści, zainteresowała mnie również forma znaczy się.
Intryguje mnie natomiast cały czas jedna sprawa. Byłem ostatnio w Turcji na wakacjach. W meczecie spotkałem jednego Pana, który zaoferował (bez opłat) opowiedzenie o tym, co tam w tym meczecie się robi, o Koranie i różne takie. Opowiedział dość ciekawie i w płynnym amerykańskim angielskim. Skończyło się na prawie godzinnej rozmowie na temat finansów właśnie. Pan okazał się być „The Wall Street Guy” jak sam siebie określił, pochodzenia właśnie tureckiego. Po 20-paru latach postanowił wrócić w rodzinne strony. Nie przedłużając: stwierdził (było to 2 miesiące temu), że najgorsze może być jeszcze przed nami. Szczególnie, gdy zrezygnujemy z dolara jako głównej światowej waluty. Przewidywał zamieszki na ulicach USA w ciągu pół roku (jeśli się nie mylił, zostało nam jeszcze ze 4 miesiące). Hmmm… no nic, ratę trzeba spłacać, lepiej nie być sub, tylko prime.
Tagi: ekonomia, kredyt, kryzys