FaceBóg
Wydarzenia na fejsbuku: fajna sprawa. Można zaprosić znajomych na imprezkę albo wyjście do kina. Gorzej, gdy nieobczaiwszy ustawień prywatności, grup użytkowników i różnic między wydarzeniami publicznymi i prywatnymi wyślemy zaproszenie nie tam, gdzie trzeba. Ups… Może się to skończyć jak po imprezce w Merseyside, gdzie straty po tym, gdy na przyjęcie wpadło kilkaset osób, zamiast kilku sięgnęły 10 000 funciaków. Może być też gości więcej – np. 21 000 – takie party zorganizowała Rebecca Javeleau w południowej Anglii.
Gdy dość dawno temu otrzymałem od kogoś na FB zaproszenie na ślub, pierwsza myśl brzmiała: kogoś tu chyba pozajączkowało. Ale po jakimś czasie i kilku chwilach zastanowienia doszedłem do wniosku, że to w sumie nie jest takie głupie – szczególnie, gdy zapraszamy tylko do kościoła i po prostu miło jest, gdy przyjdzie dużo ludzi, nawet dalekich znajomych. Ot, nowy kanał komunikacji, pokolenie Y, trzeba się przyzwyczaić, w sumie luz.
Ale jak skomentować takie coś:
Zaproszenie na pogrzeb? Czy są jeszcze jakieś granice, czy po prostu ja już jestem za stary i po prostu nie rozumiem? W dzisiejszych czasach wszystko się robi „na fejsie”? W zasadzie to aż mnie kusiło, żeby kliknąć „lubię to”. Wszystko leci publicznie na Wall’u, do tego publiczny event…
PS. Mimo, że event i wszystko na wallu tego usera jest publicznie dostępne, pozwoliłem sobie trochę szczegółów jednak zamazać.
PS1. Once Posted You Lose it (lekki edit, ale nie mogłem zlokalizować oryginału):